piątek, 30 marca 2012

Imię róży

Kocham kolory!
Mój świat nie tylko pomalowany jest na żółto i niebiesko ale ogólnie na pstrokato. Czerwienie, pomarańcze, róże i turkusy. Nad paletą umazianą po brzegi kolorowymi plamami mogę stać godzinami i tworzyć coraz to nowe barwy. I sama nie wiem co większą mi radość sprawia - po prostu malowanie czy właśnie tworzenie barw...

Kiedyś jednak stanęłam nad sporym dylematem - nazwania koloru. Konkretnie barwy samochodu, którego właśnie nabyłam i miałam zarejestrować.
- "Kolor auta?"- pyta uprzejmie pan urzędnik.
A ja milczę i jąkam się i oczy szukają ratunku po wszystkich ścianach szukając podpowiedzi.

- Yyyy, on taki jest ... trudno powiedzieć...
Ani żółty, ani pomarańczowy. Ni to brąz, ni to zieleń. "Ni to pies ni wydra..."
Skojarzenia są najlepsze w takich momentach ale jak powiedzieć, że barwa ta najbardziej przypomina kolor prawidłowej kupki niemowlęcej?
- Chyba żółty. - opowiadam w końcu niezbyt artystycznie.
- "Matowy czy błyszczący" - pyta dalej urzędnik, a ja się zastanawiam czy jestem u fotografa czy w urzędzie.
- Chyba taki połyskliwy...
- "Czyli auto jest koloru złotego.."

Ok. Może być złoty.
Chociaż jak wiadomo jest złoto złote ale też białe i miedziane.
Ale w złotym bardziej wiadomo o co chodzi, bo gdyby pan powiedział bursztynowy to też dylemat mógłby się pojawić. Bursztyny przecież też mogą być w różnych odcieniach od brązu po żółtkowy żółty.

Albo w innym urzędzie, dawno temu by zdobyć dowód trzeba było podać swoje dane, m.in. kolor oczu.
-"Kolor oczu"- pyta pani urzędnik dla odmiany.
- Brązowe - odpowiadam pewnie bo nic pewniejszego dla mnie o mnie nie istnieje.
- "Nie ma takiego koloru"- mówi zdecydowanie pani urzędnik.
- (!?!?)
- "Wpisujemy piwne".
Ok. Mogą być piwne ale jak dla mnie piwo kojarzy się z kolorem bursztynowym, a ja co? - sowa jestem?

M. Fogg (ukochany mojej Babci:)  kiedyś śpiewał o herbacianych różach ale do jakiej herbaty je porównywał? - zwykłej, zielonej czy owocowej?

Firmy produkujące farby nieźle się wyszkoliły w nazewnictwie barw: mus brzoskwiniowy, meksykańskie chili, kawowa pralinka itp.
Gdy chciałam przemalować kiedyś pokój i nie wiedziałam jakiej barwy szukać posunęłam się do tego, że wzięłam ze sobą ulubioną bieliznę i porównywałam ją ukradkiem do barw na opakowaniach. Okazało się, że kolor jakiego szukam to soczysty melon. Soczysty melon! I widzicie jak od razu apetyczniej się robi!

Dlatego śmiem twierdzić, że nazwa ma ogromne znacznie i jest w stanie nawet oszukać nasze zmysły. Bo przecież i róż może inaczej być postrzegany w zależności od nazwy. Nie wierzycie?
A co powiecie gdy ten sam odcień różu zostanie nazwany kolorem łososiowym (wykwintnie?) lub świńskim różem? (mniej wykwintnie..:)
Krwista czerwień a ognista czerwień.
Sraczko-buraczkowy a kwiat amarantusa.
Żółty jak żółtko a złocisty szafran lub soczysta papaja...

 A Szekspir naiwnie twierdził, że nazwa nie ma znaczenia... :)
                           
                     (...)" Czymże jest nazwa? To co zowiem różą
                            Pod inną nazwą równie by pachniało (...)"


Oj nie jestem taka pewna...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz