niedziela, 18 marca 2018

Niech Ci będzie, mój synu



-„Mamo muszę się nawodnić” - mówi mój starszy syn wchodząc do kuchni.
Zastygam na chwilę zastanawiając się co miał na myśli.
To znaczy - wody chcesz? Nalej sobie z dzbanka, jest na stole - mówię. I właściwie nie powinnam się dziwić, że po chwili rozlegnie się głośny krzyk jakby pożar wybuchł - to tylko woda się rozlała i przy okazji szklanka zbiła.

Emil zawsze reagował histerią na różne rzeczy, które go zaskakiwały - nigdy nie było wiadomo czy krzyk oznacza prawdziwe niebezpieczeństwo ( typu przecięcie kabla od lampki „bo to było takie dziwne, że taki prąd, który nie ma nóg może kopać”) czy też pietruszkę w zupie albo po prostu brak papieru w toalecie.

Przestały mnie już też dziwić monologi o liczbach pierwszych, czołgach i rozwiązaniach na nowy rodzaj paliwa z kamieni szlachetnych (bardzo ekologiczne bo niezykle wydajne "taki jeden kryształ zapewni 1000 km przejazdu tym pojazdem i codziennie może się ładować przy pomocy energii słonecznej").

Ubierajcie się na dwór - poganiam ich do wyjścia z domu bo co chwila widzę jakiś rezultat nadmiaru ich energii.
„Stasiek, tej szafy nie przesuniesz bo nie masz tarcia.” - poucza młodszego brata Emil widząc jak nogi w skarpetach spacerują jak na bieżni. Stasiek z zaparciem ciągle pcha, a potem zwyczajnie zaczyna odstawiać pajacyki, różne wygibasy, tańce, a także parodiowanie mamy, która wymachuje śmiesznie rękami i próbuje coś wyprosić.
„Jestem kapitan Majtas!” - wykrzykuje Staś mając majtki na głowie i bardzo dumną minę. To śmieszne połączenie aktorskiej powagi i śmiejących się oczu - to coś co ich tak bardzo odróżnia.
Patrzę przez chwilkę na Staśka i wybucham śmiechem. Po chwili oboje się śmiejemy i przytulamy. 
- Ok, jesteś śmieszny, ale teraz się ubieraj - mówię do Stasia.
- "Czemu się śmiejecie?"- pyta Emil patrząc na nas.
- Nic. Tak się śmiejemy. Czasem tak jest gdy ktoś jest zdenerwowany (tak jak ja przed chwilką, że mnie nie słuchacie) to najlepiej wtedy pośmiać się ze sobą. 

Ale może ktoś inny nazwałby ten śmiech - reakcją nieadekwatną do grozy sytuuacji?...
                                            
                                                                                        * * *

„On ma tylko taki swój świat”- mówili wszyscy, z którymi chciałam się podzielić swoimi refleksjami.

Patrzyłam się na młodszego - normalnie rozwijający się Syn miał majtki na głowie i to podobno ma prawo być normalne. Natomiast dziwna dla innych może być taka rozmowa o ogórku, wyjaśniająca bardzo nurtującą Emila zagadkę : dlaczego ogórki z działki i ze sklepu są różnej wielkości.
Po prostu są innego gatunku - opowiedziałam krótko, oszczędzając mu rozwlekania się o nawozach.
-„Dziękuję Ci mamo, że przekazałaś mi tą wiedzę. Zawsze się nad tym zastanawiałem.” - odpowiada Emil.
Dziwne? Dziwne, nie zaprzeczycie.


A jednak przy bliższych obserwacjach i refleksjach zmienia mi się spojrzenie na pojęcia takie jak: normalność, empatia, tolerancja, adekwatność reakcji na sytuację itp.


I niech Ci będzie, mój dziwny synu.
Świat byłby nudny gdyby takich „dziwnych” ludzi nie było na Ziemi.

"Twoje dzieci wychowają się na dobrych ludzi, zobaczysz" - mawiała ś.p. Babcia - "nie trzeba im tylko w tym przeszkadzać."

                                            

.