sobota, 14 stycznia 2012

GADAJĄCE SŁONIE I UŚMIECHNIĘTE WAŁKI

    "Pewnego wichrowego dnia prosiaczek zrozumiał, że nie ma szans zmierzyć się z potężnym wiatrem."



W Stumilowym lesie Prosiaczek zmagał się z potęgą natury jaką jest wiatr, a w domku Kiciaków, pewnego wiosennego dnia mały Staś zmagał się z wojowniczą naturą swojego brata Emila. I owego dnia zrozumiał, że nie ma szans zmierzyć się z tornadem jakim Emil potrafił być...

Staś miał wówczas 3 albo 4 miesiące, bujał się w kołyseczce zrobionej z fotelika samochodowego i bacznie obserwował świat z perspektywy żabiej. Niewiele jeszcze potrafił ale instynktownie umiał wyczuć zagrożenie, szczególnie w postaci zbliżającego się Emila. Krzyczał wtedy wniebogłosy a mama natychmiast przybiegała, brała go na rączki, a Emila strofowała.

Tego jednak dnia, Emil miał tajny plan - eksperymenty ściśle tajne na swoim młodszym bracie. Skorzystał z chwili nieuwagi mamy (mama miała biegunkę), pobiegł po istrumenta i natychmiast zakleił buzię Stasia szeroką taśmą izolacyjną aby wytłumić jego próby ratunku. Taśma dosyć ciężko się odwijała a Staś trochę się wiercił ale cel można było uznać za osiągnięty. Teraz pora na wałek.

Wałek - to było to coś, czego Emil dokładnie nie znał. Mama bowiem rzadko używała tego narzędzia. Pamiętał jak babcia wręczając wałek mamie dostojnym głosem mówiła, iż "każda żona i matka powinna mieć w domu wałek"  ale do czego on miał służyć, o tym Emil nie miał jeszcze okazji się przekonać; zatem postanowił wykonać eksperyment.

Eksperyment można było uznać za dokonany ale w ostatniej jego fazie wbiegła mama znowu coś wykrzykując. I jak tu można zdobywać wiedzę o świecie, gdy mama ciągle czegoś zabrania.


MAMA:
   Musiałam podjąć zdecydowane kroki by zapobiec dalszemu maltretowaniu Stasia przez Emila.
   Ale jak to uczynić?!
   Pomysł był genialny w swej prostocie - wałek dostał twarz oraz imię. Jeśli dziecko żyje w świecie gadających narzędzi ("Maniek i gadające narzędzia"), śpiewających i przedstawiających się słoni oraz innych grających zabawek tętniących życiem, to najwyraźniej dziecko rozumie iż te zabawki są żywe. Przez kolejne pół godziny wałek Waldemar rozmawiał z Tłuczkiem do mięsa o imieniu Teofil jak bardzo lubi dzieci i jak bardzo go boli gdy dzieci tłuką nim inne dzieci. Na wszelki wypadek imiona i buzie dostały też drewniana łyżka i łopatka - Łucja i Łeneonora.
 

Nie wiem czy plan zadziałał czy też może Emil poprzestał na wałkowaniu Stasia bo dowiedział się na czym polega działanie wałka. W każdym razie Staś ma dzisiaj osiem zębów i skutecznie potrafi wykorzystać je do samoobrony.
Ale Emil umie nawet przykrywką do garnka wymusić upragniony cel. Na przykrywce niestety nie udało się narysować buzi bo się zaraz zmazuje. Było jeszcze trochę mrożonego groszku w zamrażarce więc opuchlizna nad okiem Stasia nie będzie duża... Mam nadzieję....

A ja zrozumiałam, że muszę być jak Pepe Pan Dziobak. Pepe Pan Dziobak to jedna z moich ulubionych postaci z kreskówek - niby zwykły dziobak z jednym okiem patrzącym się w zupełnie inną stronę niż drugie, a tak naprawdę tajny agent ratujący świat przed zagładą.
Moje oczy też muszą obserwować to jednego to drugiego Kiciaczka żeby wciąż ratować ich przed samozagładą!


ps. O co chodzi z gadającym słoniem? Mamy taką zabawkę słonia, który przedstawia się, śpiewa i liczy. Niestety, intensywnie ostatnio tłuczony, po uruchomieniu śpiewa tylko :"cześć, jestem słoń" - i tak ze 150 razy zanim uda mi się go uciszyć walnięciem o ścianę. Słoń bowiem dojście do baterii ma zaśrubowane a śrubokręt o odpowiednich rozmiarach schowałam dawno temu i nie wiem gdzie, żeby go Emil nie znalazł i Stasiowi krzywdy nie zrobił....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz