sobota, 21 kwietnia 2012

Ciekawość - pierwszy stopień do...

Jest sobota. W normalnej rodzinie w sobotę sprząta się... chyba...
Ustawiam wiadro z płynem do mycia podłóg, silnie zmotywowana i zdeterminowana na sprzątanie. Emil po chwili włącza się do akcji i zafascynowany pianą w wiaderku zaczyna wrzucać mi samochodziki. Staś korzystając z mojej nieuwagi otwiera sobie nie domknięte drzwi łazienki i zaczyna eksplorację ubikacji.
W czasie kiedy wyciągam rączki i głowę młodszego z kibelka starszy synek z entuzjazmem zaczyna biegać po wspaniałej ślizgawce jaka powstała na podłodze w kuchni, po czym ląduje plackiem i płacze.

No nie. Tak być nie może! Rzucam sprzątanie.
To może chociaż zupę ugotuję.

Kiedy wszystkie składniki wesoło bulgocą w garnku Emil życzy sobie kubeczek soczku, po który wspina się żwawo na krzesło. Staś w tym czasie wyciąga garnki z szuflady i zaczyna swoje przygrywki na przykrywkach. Muszę mu tą zabawę trochę ukrócić bo zaraz ogłuchnę, a razem ze mną sąsiedzi.
Odwracam się do Emila - bo jakoś zamilkł na chwilę, a jak wiadomo w jego przypadku - cisza zawsze podejrzana.

Emil trzyma w rączkach pusty kubeczek i z zaciekawieniem wpatruje się w garnek z zupą.
- Emil wlałeś sok do zupy? - pytam grzecznie.
- Tak mamuś - odpowiada równie grzecznie syn.
No trudno, zrobimy pomidorową to nie będzie się kolorystycznie wyróżniać i może tatuś się nie zorientuje...
cdn...




wtorek, 17 kwietnia 2012

Święty Spokój

Po dłuższej nieobecności powracam z prowincji!
Ostrzegam to nie będzie zabawny post!

Jak co roku wybraliśmy się rodzinnie do rodzinnych stron. Święta - wiadomo, medytacje i obżarstwo!
I jak co roku obserwuję rodzinne zmiany. W największą zadumę wprowadzają mnie babciowe zmiany.
Kocham moją Babcię, rzecz jasna. Wychowała mnie, wypieściła na wszystkie babcine sposoby, a teraz odpoczywa sobie w swoim kilkumetrowym pokoiku. 87 lat - piękny wiek chciałoby się powiedzieć... Tylko oczy już nie te same. Coraz bardziej zamglone... i małe aureolki wokół oczu coraz bardziej amarantowe. Dłonie coraz bardziej kruche, a spod pergaminowej skóry coraz więcej malutkich niebieskich strumyczków widać.

Babcia wychowała się na wsi. W dzieciństwie służyła we dworze - pomagała przy kuchni i dokarmiała króliki, a w wolnych chwilach była "przyjaciółką" młodej dziedziczki - rówieśniczki. Czasem wspominała jak spadła z konia gdy ta zaproponowała jej konną przejażdżkę i jak ukrywała cenny arystokratyczny dobytek pod swoim łóżkiem gdy przyszli Niemcy.
Po wojnie wyszła za mąż i zamieszkała w małym drewnianym domku.
Nie miała pralki, zmywarki ani bieżącej wody. Proste życie - kuchnia na opał, studnia i żelazko na węgiel. Do tego świnki, krówki i kurki. I pobódka skoro świt by chleba upiec...
Wkrótce urodziła się moja mama.
Dwór, który przed wojną był arystokratyczną posiadłością został zamieniony na dom słonecznej starości. I Babcia zaczęła pracować tam jako kucharka. Pracowała ciężko, chciała by jej jedyne dziecko wykształciło się, grało na skrzypcach i niczego mu w życiu nie zabrakło.

Gdy urodziły się wnuczki Babcia przeprowadziła się z rodziną do miasta.
Prowadziła mnie i siostry do piaskownicy, szkoły i do parku. Babcia brała nas czasem do takiego parku, w którym było dużo kasztanowców i prosiła byśmy poszły z nią do dzieci. Lubiłam te wyprawy i sadzenie bratków. Nie rozumiałam tylko dlaczego Babcia prosiła o zachowanie ciszy i co te świeczki znaczą. Rozglądałam się za dziećmi ale widziałam tylko namalowane na tabliczkach buzie aniołków...A Babci oczy robiły się wtedy takie.... milczące...
Dopiero z czasem zrozumiałam, że gdyby... gdyby kiedyś medycyna była na innym poziomie mogłam mieć ciocię i wujka... Gdyby istniały zwolnienia dla kobiet w ciąży nie musiałaby tak ciężko pracować w kuchni i urodziłaby zdrowe bliźniaki...
Gdyby ambulans jechał szybciej po asfaltowych drogach, a nie po błotnistych wiejskich drogach mogłabym mieć jeszcze Dziadka...
Gdyby gdyby...

Teraz Babcia chadza do pobliskiego kościółka, wdowi grosz zawsze ma na tacę i wieczorami  odpoczywać może na kanapie, z różańcem pod poduszką. Święty spokój.
Tylko prawnuczek święty nie chce być i psoty mu w głowie - chwilę czaił się przy Babci z konewką i chlust - wymierzył w Babci ucho!
Ani spokoju ani świętego Babci nie da. Jeszcze gdyby ta woda święcona była...to może prawnuczkowi by uszło na sucho...

niedziela, 1 kwietnia 2012

Złośliwość rzeczy nieumarłych

A oto martwa natura!
Na obrazie kwiatuchy w dzbanku. Czyli natura - bo kwiecie i martwa bo dzbanek. Powinno być zatem martwy ( i ) natura. Trochę dziwoląg ale uważam, że większym dziwolągiem jest nazywanie żywych kwiatków, które sobie chłepcą wodę z flakoniku martwymi. Chyba, że to sztuczne kwiatki ale wtedy to nie natura!
To samo tyczy się owoców wszelakich pozujących do dzieł. Owoce też nie są martwe bo przecież rosły, słońca do życia potrzebowały i zgnić potrafią! Czyli jednak jakimś swoim życiem żyją.

Ostatnio była u nas koleżanka Monika i tak mnie skłoniła do rozważań na temat rzeczy pozornie nieżyjących. Monika zajmuje się wróżeniem z kart. Konkretnie z Tarota. Nie ma kryształowej kuli ani czarnego kota na ramieniu ale przepowiada rzeczy niesamowite. Zaciekawiło mnie jednak to, że mówiła np. "karty nie chcą odpowiedzieć na to pytanie" albo "tak, karty mówią, że tak". Czyli co? To nie Monika przepowiada przyszłość ale te karty, na pozór martwa rzecz.

A Wy nie mieliście czasem wrażenia, że przedmioty, których na co dzień używacie przekomarzają się z Wami? Takie żelazko na przykład: wciskasz guziczek do funkcji parowanie - nie paruje, stawiasz pionowo - para buch! I korki wybuchają w mieszkaniu.

Albo komputer - czy jest ktoś wśród nas komu przynajmniej raz w życiu nie zawiesił się komputer? A jeśli tak, to pewnie w trakcie pracy nad czymś ważnym? I kto mi powie, że komputery nie są złośliwe? Miesiąc temu moja poczciwa Toshibka poddała się, przestała żyć poprostu. Fakt ten doprowadził mnie do rozpaczy bo moją księgowość firmową na niej prowadziłam. Ale Artur genialnie przywrócił ją do życia. Jak już wydłużać wiek emerytalny to wszystkim w Polsce! A co!

Dziś Prima Aprilis - uważajcie bo złośliwe, na pozór martwe rzeczy uwielbiają to święto ;)

ps. Jeśli ktoś ma ochotę na spotkanie z wróżką - umożliwiam kontakt :)