czwartek, 19 stycznia 2012

GENIUSZ, PO PROSTU GENIUSZ!

Ostatnio Emil przejawia miłość do różnego rodzaju sprzętów kuchennych takich jak: garnki, patelnie i chochle.
Odkąd zobaczył jaką Staś ma radochę obserwując kręcące się niczym bączki pokrywki, sam postanowił przejąć inicjatywę i uzurpował sobie prawo do szuflady zawierającej te narzędzia.
A jak już jakąś rzecz pokocha to idzie z nią wszędzie. Był czas kiedy wyciągałam z osiedlowej piaskownicy ubijaczki (?) z miksera, wczoraj Emil pomaszerował do przedszkola z wewnętrzną blaszką do pieczenia bab, a dziś rano przypomniał sobie o chochli i przykrywce, z którymi się wczoraj kąpał. Wbiegł zatem do łazienki, chwycił metalowe przedmioty i galopuje z nimi po mieszkaniu wykrzykując: "juuuchuuu"!
Staś jest zachwycony.
Próbuje się przyłączyć do zabawy, ale na swój, spokojniejszy nieco sposób. Przez chwilę kontempluje nad patelnią, która leży w pokoju na dywanie. Po czym ściąga skarpetę i wkłada ją do patelni. Zdejmowanie skarpety to jego nowa umiejętność. Próbuje jeszcze ciągnąć paluszki u stopy chichocząc przy tym, a po chwili wraca do swojej skarpety. Miesza ją drewnianą łyżką, dokłada klocki. Może wyszła by wspaniała potrawa ale gotowanie to zakłóca Emil, który podbiega do Stasia i z krzykiem odbiera mu patelnię. Dokładnie nie wiadomo co Emil wykrzykiwał ale oznaczało to mniej więcej: "wszystkie garnki i patelnie należą dziś do mnie, gupku!"


Staś ofuknął go tylko jak kot, wziął swoją własność w postaci skarpety i przeraczował do łazienki. Postanowił zrobić teraz pranie. Otwiera z impetem drzwiczki pralki ale one odskakują i znowu się zamykają. Po kilku takich próbach otwarcia drzwiczek Staś w końcu robi dwa kroczki na czworaka i jest teraz bliżej celu - wielkiego bębna. Wkłada w końcu skarpetę do środka i zamyka drzwi.
Jestem z niego dumna.
Jestem z niego dumna tym bardziej, że dwa dni temu zrobił swoje pierwsze kroczki! On z siebie był wówczas też bardzo dumny i uśmiech miał od ucha do ucha - ostrożności nigdy jednak za wiele więc wciąż woli się przemieszczać jak przystało na prawdziwego Kiciaka - na czworaka. Ewentualnie sunie przez całe mieszkanie popychając krzesełko.

Z Emila też jestem dumna, ostatnio pojawiło się nowe słownictwo: "nie","tu", "ja", "miś", "nos", "oko" i jeszcze kilka innych. I chociaż to śmiesznie mało jak na trzylatka, ja i tak jestem z niego dumna bo jeśli dziecko przez 3 lata mówi tylko "mama, tata, buma" a potem w ciągu dwóch miesięcy pojawiają się nowe słowa, to zachwyt nad umiejętnościami musi być. Tym bardziej gdy dziecko uwieszone niczym małpka na mojej szyi mówi: "mój mamuś".


I, może to głupie, ale pomyślałam sobie wtedy o teorii względności.
Einstein miał oczywiście zupełnie co innego na myśli opisując swoją czterowymiarową przestrzeń to jednak ja przyrównałam siebie do takiego układu inercjalnego w stosunku do moich dzieci. Bo przecież jeśli tylko zmienimy układ odniesienia z ogólnej zasady rozwoju dzieci do układu odniesienia jakim jesteśmy my rodzice i cztery kąty, w których wychowujemy to swoje dziecko to obserwacje i wnioski możemy mieć całkiem zadowalające! Hipoteza może się udać - nasze dziecko jest normalne / zdolne / lub wręcz genialne!

Einstein to jednak geniusz. Jego teorie można stosować w różnych dziedzinach życia!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz