czwartek, 29 marca 2012

Czytu czytu od wieczora do świtu...

"Czytaj dzieciom książeczki to szybciej nauczą się mówić!" - doradzają ciocie i babcie.

Owszem, książeczek mamy niezliczone ilości i Staś nawet chętnie je sobie ogląda. Emil, natomiast z książeczkami różne rzeczy wyczyniał tylko nie to, do czego są przeznaczone. Od najwcześniejszych miesięcy życia obgryzał, maział i rozrzucał na cztery strony świata, a pozwolić sobie przeczytać choć kilka zdań - po prostu nie pozwalał i już. Na jaką taką uwagę zasługiwały ewentualnie książeczki o samochodach ale opowieści o nich miały być opowiadane, a nie czytane.

Kilka dni temu zauważyłam w sklepiku śliczną książeczkę z bajkami na każdy dzień w roku i spróbowałam powalczyć o czytanie po raz kolejny (i myślę, że nie ostatni). Książeczka posiada dużo kolorowych rysunków, na rysunkach postacie przypominają małe dzieciaczki, a bajeczki są krótkie i opisane w ciekawy sposób.
Tego nam było trzeba - pomyślałam z dumą, usiadłam wygodnie na kanapie, po prawicy usadziłam jednego synka, po lewicy drugiego, otwieram książkę z lekkim westchnieniem zachwytu... i...

-"Łaaaa, nie, nie!" - wrzeszczy Emil i rozdziera kartkę.
-" To, to" - Staś zsuwa się z kanapy i szybko podąża za wyrwaną kartką, która frunie niczym papierowy samolot. W ułamku sekundy cisza zamienia się w wojenny harmider.

I nie wiem czemu tak jest, że gdy Emil psoci, ja się złoszczę to Staś ubawiony jest sytuacją wprost niesamowicie.

Emil tryumfuje - stoi wysoko na oparciu fotela, "podparł się w boki jak basza", "cha cha, chi chi, hejza hola".

Ok. Starcie numer dwa - jutro.

Zaszywam się w kącie i sklejam książeczkę. I tak sobie ją przeglądam  i czytam po trosze.. i myślę: czy te bajki to sensowne są tak w ogóle?

Taka "Księżniczka na ziarnku grochu" na przykład. Nie zaśnie nawet na dwudziestu materacach bo ziarnko leży. Czyli co? Gruba i ciężka musi być, bo przecież, logicznie myśląc, delikatna jak puszek osóbka normalnie nie mogła by przecież groszku wyczuć. I czego taka bajka ma uczyć? - grymasić przed spaniem?

Albo "Czerwony Kapturek" zjedzony przez wilka i Babcia też zjedzona. Przecież dziecko koszmary do końca życia może mieć! A zastrzelenie wilka przez leśniczego to ma być dobre zakończenie?
Albo wsadzenie do pieca Baby Jagi to ma być dobre zakończenie?

Kto wymyślił te bajki ja się pytam?!

Dobre bajki zostawiają pozytywne skojarzenia na całe życie. Kolega Stefcio nazwał swoje dzieci kolejno: Maciuś (" Król Maciuś Pierwszy"), Alicja (wiadomo) i Tomcio (Paluch - jakby ktoś nie znał:).

Wujek Ernest natomiast będzie miał synka niebawem i chce go nazwać Oliwier, bo " była kiedyś taka bajka: "Oli Baba i 40 rozbójników" :) wspomniał z rozrzewnieniem..


Są zatem dobre bajki  i takie trzeba opowiadać dzieciom, bo jakie dzieciństwo, takie całe życie!






2 komentarze:

  1. nigdy grimowych braci mojemu dziecku nie czytałam ;) sama ich się bałam - nie wiem czemu ktoś nazwał je klasyką literatury dziecięcej, moje dziecko nałogowo kochało krecika i w książce i w bajkach za jego radość i ciszę (ja to tak po swojemu ujmuję)
    czytaliśmy za to chętnie i ja i on Muminki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też uwielbiam Muminki! Ale Emil nie bardzo :/ a Staś... to jeszcze nie wiem.. :)

    OdpowiedzUsuń