czwartek, 18 października 2012

Podglądactwa ciąg dalszy

-" I co? Udało się Pani zdobyć na dzisiaj tą lupę?" - zagadnęła mnie wczoraj w szatni jedna z matek w przedszkolu.
- EEE... yyy - Ja nieco wybita z rytmu po dwóch tygodniach nieobecności Emila w przedszkolu zupełnie nie wiedziałam o czym ta kobita mówi.
-"No, karteczka tu taka wisi, z prośbą żeby na czwartek przynieść lupy bo dzieci na spacerze mają podglądać przyrodę"- wyjaśnia dalej pani.

Zerknęłam na karteczkę, hmm rzeczywiście jest informacja. - Ale dzisiaj chyba jest środa...- mówię niepewnie bo nigdy nie wiem jaki jest dzień tygodnia ale sprawdzam w telefonie. - Tak środa.-

Uff... Więc są jeszcze na świecie matki bardziej roztargnione ode mnie... Co za ulga...
No i mam dobę czasu na zdobycie dla Emila lupy...

Popołudniu mieliśmy gości więc zadzwoniłam tylko do siostrzeńca czy ma i czy pożyczy ewentualnie.
A gdy okazało się, że ma i pożyczy znów oddałam się słuchaniu anegdotek naszego gościa.

Gość to był niezwykły - pan Andrzej Bertrandt. Artysta malarz - grafik. Słuchając go i oglądając jego grafiki, które skanowałam miałam wrażenie, że on jest po prostu sztuką. Sztuką żyje, sztuką jest sam w sobie. Wypełnił swoim światem nasz świat i na kilka godzin nasze mieszkanko tchnęło prawdziwą awangardą....

Suma sumarum po lupę pojechałam dopiero rano.
Wbiegam do Kuby po szkło powiększające. A on na mój widok przybiera nieco zatroskany wygląd i skrobie się po włosach...
- "Wiesz ciociu, trochę mi się pomyliło... bo jak mówiłaś o tej lupie i przyrodzie to skojarzyło  mi się z  oglądaniem ptaków i mam tylko takie coś..." - po czym podaje mi ok 10-centymetrową rurkę, wyglądającą jak kawałek lunety.
Trzymam ją niepewnie w dłoni i obracam w palcach...
- "To jest lornetka, niestety nie mam lupy..." - mówi Kuba. Ten 15-latek zawsze był nieco roztargniony i kojarzył fakty na swój sposób ale czegoś takiego to nie przewidziałam...

Zaglądam to z jednej strony to z drugiej i nic nie widzę. Jakie ptaki? Emil miał oglądać biedronki...



Za 10 min 8-ma, nie zdążę już nigdzie kupić lupy...
- Dobra dawaj tą lornetkę, najwyżej będzie podglądał ptaki...

Na szczęście spotkałam sąsiada na spacerze z pieskiem więc wybawił mnie z opresji i pożyczył szkło powiększające.
Ciekawe jak tam Emila podglądactwo... Zaraz wraca z przedszkola!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz