czwartek, 8 maja 2014

To czego nie ma...

To tylko kilka tygodni, pomyślałam sobie wyjeżdżając na "inną planetę". Inna planeta - tak określił Holandię Emil.
Tylko kilka albo aż...
Tęsknota tak wielka jak odległość do innej planety więc chyba mój synek nie pomylił się tak bardzo.

Nie ma słów by określić to, za czym naprawdę tęsknię. Wanna z gorącą kąpielą, długie rozmowy z przyjaciółmi itp. A potem przez kilka dni pojawiały się w głowie różne tęsknoty. I zapachy. Bo podobno "najbardziej pamięta się nosem".
Jak opisać zapach chleba i świeżo skoszonego siana? Z czym porównać widok samotnej gruszy na polu wyglądającym jak ogródek skopany przez anioła? I jak opisać wstążki pól kolorowych wiosną, z kwitnącym rzepakiem?
Oni przecież też mają pola kolorowych tulipanów. Cały świat zna te kolorowe wstążki bo zna Moneta. 

"Nie ma Mickiewicza i nie ma Miłosza".
Nie mój kraj, nie moi artyści, pomyślałam sobie coraz bardziej tęskniąc.
W głowie zaszumiały słowa wiersza pisanego przez kolegę, który zmarł jesienią. Czekając na wiosnę:


(...) " usiądę na progu domu
kiełkującego z naskórka ziemi
będę pachniał dojrzewającym latem
przekwitającą jesienią, krnąbrną zimą
wiosną nie puszczę dalej
niż sięga spojrzenie" (...)




(...) " za sny nikt nie płaci
jak za mokre zboże"

Kraju wiecznego deszczu, kwiatów. Można tu się zagubić, można się odnaleźć. Dużo u ciebie polskich włóczykijów, żądnych przygód ludzi wyznających zasadę: "co cię nie zabije to cię wzmocni". 

Ale mimo wszystko chce się wracać. By czytać dzieciom Tuwima i Brzechwę, by zapoznawać ich ze smakiem chleba z masłem i zapachem spacerów po dzikich ścieżkach. 








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz