środa, 5 września 2012

"JA DUZI JESIEM"

Jak chyba każda mama obawiałam się o swoją pociechę, która właśnie zaczęła nowy etap w swoim malutkim życiu. Etap pod tytułem: wyprawa do przedszkola.
I jak zwykle bywa w życiu, okazało się, że to rodzice bardziej przeżywają to wydarzenie niż samo dziecko.
Emil z malutkim plecaczkiem, Emil z powagą malującą się na twarzy, tasiemką na szyi ze znaczkiem statku, ze stoickim spokojem wziął panią za rączkę i spokojnie dał się odprowadzić do sali. A my z Arturem i Stasiem jeszcze przez dłuższą chwilę patrzyliśmy się jak znika w drzwiach sali. Nie płakał, nie przytulał się, nie obejrzał za siebie.

- Choć, zobaczymy przez okno czy nic mu nie jest. - namawiałam Artura, bo okna od sufitu po podłogę bardzo do tego zachęcały.
- "Daj spokój..." - wymruczał tylko cicho Artur.
- Myślisz, że będziemy wyglądali jak małpki?- wiedziałam, że to głupie ale nie mogłam się powstrzymać. No tak, lęk separacyjny - to chyba zjawisko, na które cierpią rodzice w takich przypadkach jak nasz...
          
                                                              ***

A już dziś, po trzech dniach pobytu w przedszkolu pani wie, że Emil to Emil. Więc albo moje dziecko się czymś wyróżnia (np. głośny i nieznośny płacz, bicie dzieci itp.) albo po prostu pani opiekunka ma dobrą pamięć. Po krótkim sprawozdaniu z zachowania, okazuje się, że jednak to drugie.

- Emil, nie płakałeś? - pytam dziecko i staram się by to pytanie brzmiało ... optymistycznie.
- "Nie, ja duzi jesiem". - odpowiada  z powagą dorosłego.
- No pewnie. A inne dzieci płakały?
- " Tak, płakały. Cały dzień płakały. Uszi bolą tak płakały."







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz