niedziela, 26 lutego 2012

Chwała Temu Misiu!

Trzeba coś z tym zrobić! Tak dalej być nie może!

Dziecko trzy lata skończyło i misia nie ma! To znaczy właściwie ma ich nawet jakieś jedenaście ale żaden nie jest tak naprawdę i tylko jego, bo wszystkie są wspólne: jego i Stasiowe. A przecież każde dziecko musi mieć swojego misia, takiego do spania i na wycieczkę.
Krzyś miał misia i misia miał każdy z nas.
Był Miś Uszatek, Miś Yogi, Miś Kudłatek, Colargol, Paddington, nawet Bareja miał Misia - i to nie byle jakiego!
A Emil swojego misia nie miał.

- "Spraw mu takiego misia w kolorze szarym. Albo beżowym. Takim, żeby za kilka lat jak się wybrudzi czy po prostu spierze, to nie będzie widać różnicy." - udzielała dobrych rad Ciocia Agnieszka nauczona doświadczeniem. Jej synek bowiem kończy w tym roku lat siedem i wciąż kocha swojego puszatego przyjaciela. Miś ów niegdyś był biały i pluszowy, obecnie, jest szary i watolinę przez niego widać.

Przegrzebałam zatem dokładnie pokłady naszych zabawek i znalazłam - beżowo szary, puchaty i taki sam ale mniejszy dla Stasia. Idealne. Teraz trzeba było je jakoś upersonifikować. Misie zaczęły ze sobą rozmawiać, skakać i psocić. A resztę popołudnia spędziłam na robieniu dla nich sweterków. Dwóch takich samych ale w różnych rozmiarach oczywiście. Emil akurat był z Babcią na spacerze a potem spał snem sprawiedliwego. I chwała mu za to bo nie odważyłabym się wyciągnąć drutów przy Emilu!

Znalazły się też stare wełniane skarpetki, które robiłam niegdyś dla Tatusia. Ale ponieważ były to pierwsze w moim życiu skarpetki własnoręcznie dziergane, wyglądały bardziej jak wielgachne pasiaste tasiemce niż skarpetki i poległy głęboko w szafie te skarpeciochy...
Jakoś Tatuś nie zrozumiał moich starań. Teraz mogły zmartwychwstać w postaci sweterków dla misiów. Wystarczyło dorobić rękawki. Tu przyciąć tam przyłatać, trochę pozszywać i gotowe. I jakie kolorowe!

Staś zabawę sobie też przy okazji znalazł. Trochę poszperał przy mnie, wyciągnął kilka nitek wełnianych i stwierdził, że nitki te idealnie nadają się jako makaron do jego miseczek. Ugniatał je łyżeczką w garnuszkach a potem nawet próbował zjeść.

Gdy Emil się obudził reszta niteczek wywędrowała rozciągnięta po całym pokoju niczym sylwestrowe serpentyny. Oczy mi już latały od tego dziergania i wzdychałam tylko na myśl ile będę miała sprzątania ale przynajmniej czymś się dzieci zajęły i mogłam szybko dokończyć dzieło.

Cel osiągnięty - Emil śpi obecnie z misiem, jeszcze bezimiennym ale już jego jedynym. Może w końcu oduczy się zasypiania z rączką w moich włosach i wystarczy mu miś.

Tak się zastanawiam.... Czy zauważyliście, że wszystkie animowane zwierzątka mają tylko górne ubranka? Taki np Kaczor Donald albo Puchatek mają koszulki, a nie mają spodenek... Ale kiedy Donald wychodzi z kąpieli zasłania swoje... krocze (?). Podobnie Puchatek gdy akurat ściąga ze sznurka upraną koszulkę i ktoś przyłapuje go na tej nagości...
Dziwne prawda?
Może jednak powinnam sprawić jeszcze jakieś spodenki tym misiom?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz