czwartek, 16 kwietnia 2015

Szszsz szumi dookoła las...

Emil ćwiczy jak szalony głoskę "sz". Ćwiczymy całą rodzinką. Biegamy na prywatne lekcje w soboty i pilnie odrabiamy logopedyczne prace domowe zadane przez przedszkolną Panią logopedę.
I nagle przypominam sobie po kąpieli wieczornej dzieciaków, że trzeba coś narysować w Emila zeszyciku.
Pod naklejonymi obrazkami zawierającymi głoskę "sz" napisana prośba: proszę narysować w wolnych ramkach obrazki zawierające w środku słowa głoskę "sz". I weź tu człowieku coś wymyśl gdy podstawowe słowa (mysz, muszelka, uszy itp) zostały już wklejone i zaklepane, a ty weź twórz dalej.
- Wymyśl coś Artur co zawiera "sz"- zrzucam na męża brzemię pomysłowości.
Artur leżąc na łóżku Stasia szuka podpowiedzi na suficie ale wszystko co wymyśli już widnieje w obrazkach wklejonych do zeszytu. Wszystkie myszy, szachyy, uszy i szelki już są.
- "Stasiu zdejmuj tą koszulkę" - prosi Artur młodszego synka przebierając do w piżamkę.
- Dobra Emil, rysujemy koszulkę - chwytam entuzjastycznie słowo. Ależ jestem genialna! - Dawaj dalej Artur!
-"To może... SKRZAT"- dumnie podsuwa pomysł mąż tkwiąc w błogostanie.
- To może już lepiej dysgrafiku nie podpowiadaj. - pokiwałam głową z lekką drwiną chociaż wiem, że dysleksja to ciężka, niewyleczalna przypadłość. Ale w tym samym momencie przyszło mi pewne skojarzenie:

(Czy tylko ja romarzyłam się o Stingu przy myślach o pszczole?)

- Rysyjemy pszczołę Emil.- wymyśliłam łapiąc wenę, a Emil podjął wyzwanie, z uwielbieniem wyrysowując pszczole wielkie czarne żądło przypominające olbrzymi pistolet. - Jeszcze tylko jeden obrazek i koniec. Rzućcie jakiś pomysł. - motywuję całą naszą grupę do ukończenia malowniczo-logopedycznego dzieła.

- "Wiem, wiem "- krzyczy odkrywczo Emil - "S Z Ł O Ń C E "- mówi powolnym  i poważnym tonem.

Staś, będący akurat w wyśmienitym humorze, skakał wokół Emila ze swoimi pomysłami, kierując je tylko do uszu Emila:
-"Kuuupaasz. Kuupa w szmajtkach"- szeptał donośnie do Emila i wybuchał śmiechem z tak wyśmienitego żartu.
- Dobra Emil rysujemy pieluszkę i to będzie koniec.- ech..., moje natchnienie nie ma granic. Granice ma moja cierpliwość więc szkicuję tą pieluchę wbijając Emilowi do głowy, że jeśli pani logopeda zapyta co to jest to ma ładnie odpowiedzieć, że nie żadne majtki tylko P I E L U S Z K A.
-"Świetnie, pieluśka, to ja tu domaluję kupę i będzie wiadomo, że pieluśka" - rozentuzjował się Emil i już chwytał za brązową kredkę.
- Nie, żadnej kupy! - wyrwałam mu w ostaniej chwili narzędzie potencjalnej zbrodni wobec naszej ciężkiej twórczości.
-"Kupa, kupka, kupa w majtkach! Pupa z kupą!"- Staś coraz bardziej uradowany lekcją logopedyczno - artystyczną był zachwycony; w końcu może powykrzykiwać swoje ulubione słowa.

Gdy nadszedł koniec lekcji, z ulgą westchnęłam do siebie w myślach: dobra dzieciaki, czasz szpać...


5 komentarzy:

  1. Ten post uświadomił mi, żebym nie zadawała durnych prac :-) też jestem logopedą :-P Brawo za wene twórczą

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie prace rysunkowe nie są wcale takie głupie, mogą być kreatywne. Dziecko może trochę porysować, a przez wzrokowe zapamiętywanie rysunków lepiej utrwalić słowa. Tylko czasem rodzicom brak siły i pomysłów...:) A tak przy okazji - dysleksja może być dziedziczna czy tylko nabyta przez wady wymowy w okresie dzieciństwa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może być i tak i tak. Tyle, że nie dziedziczna (bo to zaburzenie, a nie choroba), a uwarunkowana. A dysleksja stwierdzona przez specjalistę, czy tylko podejrzewana przez rodzicieli? Może być tak, że dziecko piszę tak, jak mówi, bo nie potrafi inaczej. Sprawdź na tekście dyktowanym czy są błędy (pomijanie liter, przekrecanie liter, lustrzane pismo i inne dziwolągi)

      Usuń
  3. Na razie podejrzewana, bo Emil ma 6 lat i nie umie jeszcze pisać ale swoje imię przeważnie pisze jak da Vinci - lustrzane odbicie to jego specjalność. Natomiast mąż jest dyslektykiem stwierdzonym, podobnie jak jego siostra i dzieci siostry.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli teraz pisze jak lustrzane odbicie, to nie ma dramatu. Dysleksje można zaobserwować około 2 klasy, a stwierdzić u specjalisty pod koniec 3(wtedy wydaje stosowne oświadczenie, które przydaje się w szkole, może ułatwić życie dziecku +dodatkowe zajęcia). Trzeba obserwować dziecko i w razie jakichkolwiek wątpliwości poprosić o pomoc specjalistę. To, że tata i większość rodziny ma owe zaburzenie, nie znaczy, że synek też będzie miał. Polecam się w razie wątpliwości :-) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń