wtorek, 14 maja 2013

Żarcik Emila

No cóż, grypa żołądkowa to wyjątkowo dokuczliwy problem u maluchów. Męczący, śmierdzący i bolesny.
Kilka dni w domu, opakowania smekty i różne gastrolity podane, nawet coca-cola jako wyżeracz złych bakterii została zaaplikowana - ku wielkiej radości Emila oczywiście (doradzały ją wszystkie mamy z placu zabaw).
Ale wczoraj pani w przedszkolu znów załamywała ręce:
- "Emilowi chyba nie przeszło, skarżył się na ból brzuszka i cały dzień nic nie chciał jeść.."
- " A wiesz mamo - mówi Emil w drodze do domu - ja połknąłem taką małą batelię. Wcolaj. Taką malutką, o taką."
- Co takiego? Baterię?! - gaz do dechy, pędem do domu.
Ale w domu, Emil wypiera się swoich zeznań i chowa pod łóżko. - "Ja tylko zaltowałem. To zialt taki."(czyt. żart).
Wieczorem pędzimy na SOR i robimy prześwietlenie.
W popłochu chwytam za klamkę gabinetu doktora by usłyszeć diagnozę.

-"Weź dziecko! - krzyczy Artur za mną - "Nie to dziecko!"
Odstawiam Stasia, łapię Emila i wpadam do gabinetu.

Z wytrzeszczonymi oczami wpatruję się w doktora i czekam na wyrok.
- "Na prześwietleniu nic nie wyszło ale zapiszę pani tutaj dietę na dwa dni żeby wyleczyć dziecko z biegunki".
Ufffff....

A dziś w przedszkolu Pani opiekunka mówi do mnie:
- "Ja wiem skąd mu się wzięła ta bateria. Rozmawiałyśmy ostatnio z panią A., że chyba jakiś wirus panuje w przedszkolu bo kilkoro dzieci też ma biegunkę. Wirus albo bakteria..."

Chyba nigdy nie dowiemy się czy Emil rzeczywiście połknął baterię czy też bakterię. Mam nadzieję, że to tylko taki logopedyczny żarcik jego... ale z jednym i z drugim nie ma żartów!

1 komentarz:

  1. Jedna literka, a jak dużo zmienia :)
    Pozdrawiam,
    dobrze, że się wszystko wyjaśniło :))

    OdpowiedzUsuń