środa, 27 marca 2013

Rozpusta czasu wolnego

Cóż za błoga cisza w domu - dzieci nie ma, męża nie ma. Aż dziwnie i nienaturalnie tu jakoś.
Dzieci zostały zabrane przez dziadków, bo zakończenie ważnych projektów się zbliżało.
Artur pracował nad swoim od jakichś 3 m-cy, a ostatnie noce spędzał nad nim praktycznie 20 godzin na dobę. Przyssany do komputera, zamotany w kable, słuchawki, cholerykiem stał się jeszcze większym      niż zazwyczaj.
Odstawiłam swoje projekty i pomagałam mu co mogłam - tłumaczenia - proszę bardzo, krótkie filmy z wycieczek - czemu nie. Ale po 2-3 dniach siedzenia do 3-ciej nad ranem, któregoś dnia mnie w końcu złamało i cały dzień przespałam, odżywiając się tylko i wyłącznie wodą. Śmiem twierdzić, że wirus mnie jakiś dopadł ale w oczach Artura stałam się od tamtej pory leniem kompletnym.
To potem znów siedziałam, pomagałam wybierać ujęcia, wyłapytać błędy itd.
Sobota - godz 1 w nocy -mam już dość - mogę iść spać?
- "A idź, idź i tak mi nic nie pomagasz! W tym domu tylko jedna osoba pracuje, a Ty jak zwykle masz wszystko w d..ie".

No tak, Artur chyba wciąż wierzy, że zatrudniam na pełny etat do sprzątania siedmiu krasnoludków, zakupy przychodzą same do domu, a od gotowania mam smerfa... jak mu tam...?- kucharza(?)
Acha, no i dzieci też same chodzą do żłobka i przedszkola oraz do lekarzy wszelakich, ewentualnie przedostają się tam na latającym dywanie zapożyczonym od Ali Baby.

Argument, że przecież też mam swoje dwa projekty do dokończenia, wywołuje u niego atak śmiechu i złości :
- "Twoje projekty tylko straty przynoszą!"
No tak, po ostatnim wypaleniu 80 płyt poszła nagrywarka i drukarka też odmówiła dalszej współpracy.
Malowanie obrazów suma sumarum też jest deficytowe, bo co zarobię to zaraz wydaję na kolejne płótna i farby, a zlecenie które dostałam dwa tygodnie temu wciąż nie może się zakończyć.

Aż w końcu pojechał mąż na konferencję.
Można w końcu obejrzeć film w całóści (wychodząc tylko na przerwę do wc, a nie do płaczącego dziecka), odżywiać się można kanapkami lub kebabem- można nie gotować obiadu. Lody o 3-ciej w nocy?- czemu nie?
Ech rozpusto czasu wolnego!

ps.
Udało mi się jednak coś zrobić: kwadraciki na kołderkę dla Stasia w końcu przeistoczyły się w wymarzony patchwork,  za chwilę powstanie girlanda z trójkątów i dokończę obraz!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz