piątek, 2 listopada 2012

Mąż na godziny potrzebny!

- "Ja zawsze używam calgonu do prania. A Ty?"- pyta pani z reklamy.
- "A ja nie." - odpowiada spokojnie Emil i wraca do zabawy klockami.
W zasadzie ma rację. Nie używamy calgonu i jakoś nie przeszkadzało mi to za bardzo. Aż do dzisiaj.

Pralka już od jakiegoś czasu szwankowała ale przypisywałam to skutkom kręcenia kółkiem od programu (czy jak tam to się nazywa) przez Stasia i to w trakcie prania. Dziś nie wypompowała wody do końca chociaż ewidentnie kółko przekręciło się na koniec.
- Zrób coś, bo zaleje nam łazienkę, a potem sąsiadów. - proszę Artura.

Mąż zatem obudził w sobie męską siłę do napraw mechanicznych rzeczy i długo kręcił takie kółko u dołu twierdząc, że "na pewno coś tam się zapchało na dole."
No i woda się wylała (jak ostrzegał) a wraz z nią całe mnóstwo kamienia, co zapewne jest tylko niewielkim procentem tego co pralka skrywa wewnątrz.

Zalało też, a może przede wszystkim, szafkę...

SZAFKA:
Szafkę na chemię odziedziczyliśmy po poprzednich właścicielach i idealnie wpasowała się pod zlew, co dla łazienki niewielkich rozmiarów jest bezcenne.
Od jakiegoś czasu chybotały się w niej nogi.
Kiedyś podczas czyszczenia podłogi jedna mi się wyłamała i nie umiałam jej wkręcić tylko tak się chwiała jak pijana i udawała, że wszystko jest w porządku.
Potem zaczęła się chybotać druga noga więc poprosiłam Artura by to naprawił.
Artur ze swoją wrodzoną delikatnością przewrócił szafkę na bok (razem z całą jej zawartością) a potem długo przymierzał różne śrubokręty.
Trwało to dosyć długo więc zabrałam się za gotowanie zupy, a gdy zauważyłam, że wrócił do swojego pracownio-pokoju, pytam ostrożnie:
- Naprawiłeś już tą szafkę?- pytam niedowierzająco.
- "Tak, naprawiłem." - odpowiada Artur z dumą i spokojem.

Wchodzę do łazienki i co widzę?
Szafkę bez nóg.
Nie z powyłamywanymi nogami, tylko po prostu: bez nóg. No może, dwie ja przypadkiem wyłamałam ale takiego rozwiązania sprawy to się nie spodziewałam.

Stąd mój apel:
mąż na godziny potrzebny! Taki do wytrzepania dywanów, naprawienia szafek i pomalowania mieszkania. Oj przydałby się, przydał...
I tylko do tego, bo dzieci Artur umie robić fajne :) (oj, cenzura)






4 komentarze:

  1. Zostałem wezwany więc oto jestem .tel 512575715

    OdpowiedzUsuń
  2. Żarcik to był taki.. żarcik :)

    OdpowiedzUsuń
  3. dywan zwinęłam zaszedłszy w ciążę z prośbą: wytrzep, w kurzu przebywać nie będę. dziecko mi jutro kończy 5 miesięcy, a dywan co? stoi zwinięty w kącie. ja to dopiero potrzebuję męża na godziny! :-) pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń