Trochę mnie tu nie było ale
na swoje usprawiedliwienie dodam, że nie było mnie nawet w domu; w Polsce. Nie to, żeby za
granicą internetu nie było,
po prostu czasu nie było.
Szybki wylot, praca od
zaraz, a tu masz ci los - normalnie mnie wyciulali. I czasu się zrobiło sporo.
Dwa tygodnie czekania na telefon, spania i czytania. Tęsknienia...
Tęsknienia za cichymi
kroczkami Stasia nad ranem. Tęsknienia za pytaniami i zachwytami Emila:
- "Mamo, zobać ten
księzić wędluje za nami".
- "A gdzie się
chowa echo?"
-"To motyle
powstają z lobaków?!"
(robaków)
I zdjęcie chłopaczków przy
łóżku.
I sen, dużo snu. Wyspałam
się za cztery lata niespania.
Aż lekkość bytu stała się
nieznośna.
A potem praca, praca...
I powrót. Wytęskniony,
upragniony powrót. Jak miło jest wracać gdy się wie, jak bardzo ktoś czeka.
***
No cóż, muszę przyznać, że
odzwyczaiłam się od braterskich awantur, buntów, krzyków i braku malutkiej
chociaż chwilki dla siebie.
Euforia zachwytu nad mamą
zamieniła się w samoistne manipulowanie dobrocią matki.
A pierwsze jesienne katarki
- przyczyną okrucieństwa obustronnego.
- "Łee, łeee
- krzyczy i płacze wniebogłosy Emil - wyciągnęła mi z nosa wszystkie gluty!
Nic mi nie zostawiła! Nic! A ja je tak lubię! One są takie słodkie! Jak
cukielek! Nie lubię tej matki! Ona jest do niciego!"
Kiedyś zwykły tłuczek do
mięsa, który Emil upatrzył sobie na przytulankę do spania okazał się jednak
"do niczego". A teraz matka stała się DO NICZEGO...
- Emil idź już spać.
- "Nie, nie będę
spać! Będę tak stał i puściał bąki!"
I niestety, z dwojga złego, (jakby to powiedział
Shrek) wylatują do pokoju tą drugą stroną....
hahahaha:D uśmiałam się - piękny post!
OdpowiedzUsuńNo tak, napisany jeszcze rok temu ale po powrocie z tych "wakacji" wciąż aktualny. A jak akurat tego posta znalazłaś? Nie spodziewałam się, że ktoś szpera w czeluściach starych postów..:)
Usuń